- Kolejna i chyba najbardziej oczekiwana
przez wszystkich wystawa, jest już tuż przed nami. Tych z państwa, którzy nie
mają silnych nerwów prosimy o zaczekanie przed wejściem. Otóż przed państwem…
Galeria zabójców!- i takie tam inne bla bla bla pieprzył przez jeszcze kilka
dobrych minut kustosz muzeum o niebywale dupowatym i przynudzającym głosie i
sposobie mówienia, zamiast po prostu bez żadnego przynudzania wprowadzić nas do
pomieszczenia, do którego prowadziły dość wąskie drzwi, dzielące wystawę
Witkacego od zapowiadanej przez niego „Galerii zabójców”.
Co
to jest „Galeria zabójców”? Jest to po prostu kolejne nagłośnione i
rozreklamowane wystawianie ludzkich szczątków, jakich w ostatnich latach dużo
po głośnych
i kontrowersyjnych wystawach anatomicznych Gunthera von Hagensa. Po
wielkich artystach i politykach, poodgrzebywanych ciałach i częściach ciał
świętych, a raczej tego, co po nich zostało, umieszczeni na statywach w
szklanych skrzynkach, wypełnionych formaliną zostali słynni, zarówno polityczni,
jak też i seryjni zabójcy, w zdecydowanej większości po karach śmierci.
Zawsze,
gdy wystawy te jeżdżą od kraju do kraju, od miasta do miasta, wszyscy się
ładują jak nigdy, do zazwyczaj pustych muzeów, w celu pooglądania sobie
zabalsamowanych umarlaków. Teraz jest o tyle ciekawiej, że jest to szansa na
zobaczenie trupów, o których wiemy, że sami spowodowali czyjąś śmierć, i że
sami zginęli na mocy wyroku sądowego, różnymi rodzajami kar śmierci.
Sam
przyznam się, że długo czekałem na tę wystawę.
Nie to, żebym był wielkim fanatykiem śmierci, ale zawsze interesowały mnie zwłoki,
to jak wyglądają, co wyrażają ich nieruchome twarze.
Zawsze wydawało mi się, że w zwłokach jest ukryta pewna tajemnica. Tajemnica
istnienia i niebytu. Cała zagadka śmierci, nad którą głowili i głowią się liczni myśliciele,
filozofowie, wszelkiej maści duchowni, medycy, psychologowie, i w ogóle
wszyscy, bo przecież każdy człowiek zastanawia się nad tym, co go czeka po
śmierci, co będzie po tamtej stronie, czy w ogóle tamta strona istnieje. Cała
ta zagadka, odpowiedzi na te wszystkie pytania są znane tym właśnie zwłokom.
Tylko, że trudno jest
te odpowiedzi z nich wyciągnąć, żaden z nich nie chce zdradzić sekretu. Z drugiej strony może to my-
żywi nie potrafimy tych odpowiedzi odczytać, patrząc jedynie pobieżnie na
zwłoki, a zwłaszcza patrząc na bliską osobę, która dopiero co odeszła. Będąc
pogrążonymi w rozpaczy, nie potrafimy zauważyć w nich tego, co być może oni
chcą nam przekazać.
Moje
zainteresowania w tym kierunku, by oglądać ludzkie zwłoki wydają mi się jak
najbardziej naturalne i normalne. Wielu artystów interesował ten widok, opis
śmierci i zwłok pojawia się w wielu utworach literackich zwłaszcza w wierszach
Grochowiaka, którego przyznam, że lubię sobie poczytać, a Wyspiański posunął
się do tego, że spędził wiele godzin w kostnicy, gdzie szkicował martwe ciała,
ujmując ze szczegółami biologiczne zmiany, jakie w nich zachodzą. Ludzi bardzo
interesuje śmierć. Świadczą o tym także liczne strony internetowe, na których
są zamieszczone zdjęcia z sekcji zwłok oraz wypadków, ze zmasakrowanymi
ciałami, a nawet modne w ostatnich czasach krótkie filmiki z egzekucji
amerykańskich żołnierzy, dokonywanych przez islamskich terrorystów. A już na
pewno o tym
zainteresowaniu świadczy ta kolejka do wejścia do sali z tą wystawą. Stoję w
niej już ileś czasu i za bardzo to się ona do przodu nie posuwa. Zdechnę tu z
braku powietrza, jest stanowczo za dużo ludzi, ale co zrobić każdy chce się jak
najszybciej wepchać i zobaczyć to, za co zapłacił i pójść sobie do domu. Tym
bardziej, że niektórzy zabrali ze sobą całe rodziny i stoją tu z małymi dziećmi-
dobry sposób na spędzenie miłego czasu z rodziną, a i dzieci może się czegoś
nauczą, w końcu to wystawa tak jakby edukacyjna.
W
końcu się coś ruszyło! Może nawet za niedługo wejdę. Tak się zastanawiam, czy ktoś z oglądających dzisiejszą
wystawę, zemdleje. Fakt, że współczesnego człowieka raczej nie jest łatwo
zszokować, ale zawsze może się przytrafić jakaś nadwrażliwa anomalia, która nie
wytrzyma i padnie. Z jednej strony to byłoby nawet śmieszne, gdyby kilka osób
tak padło. Znając ludzi, to pewnie zbiegliby się wokół leżącego i się na niego
bezmyślnie gapili, jeszcze bardziej kradnąc resztki powietrza, które mogłyby
pomóc w cuceniu jego i tak już nie dotlenionego mózgu. Można by wtedy jeszcze
głośno wypowiedzieć jakiś zabawny tekst „A oto kolejny eksponat!” lub coś w
tym rodzaju. Z drugiej strony jednak wynoszenie omdlonych w takim tłumie,
spowodowałoby nieprzyjemne i niepotrzebne nikomu zawieruszenie, które znacznie
utrudniłoby i tak już trudne poruszanie się po sali.
Uff…
już myślałem, że to nigdy nie nastąpi. Jestem w środku. Dopycham się do najbliższego eksponatu. Oglądam
go z odległości pięciu stojących, mocno przylegających do siebie ludzi, więc
nie widzę podpisu kto to, ale po widocznie wydłużonej szyi sądzę, że karą śmierci było powieszenie.
Jednak bez sensu było zastanawianie się nad tym, czy ktoś zemdleje, bo nawet
jeśli by zemdlał, to jest tu tak ciasno, że nie zdołałby upaść, tylko ściśnięty
barkami, idących obok, niesiony byłby dalej, szorując bezwładnymi nogami po
posadzce. Nie wiem czy w ogóle uda mi się zobaczyć coś z bliska.
Próbuję
się skupić na twarzy tego pierwszego, oglądanego przeze mnie trupa. Jakoś trudno mi dostrzec w nim
coś głębszego. Widzę za jego zamkniętymi ustami mocno zaciśnięte zęby i
naprężony, skierowany ku dołowi podbródek. Pewnie są to oznaki jego przedśmiertnej
reakcji, a może nawet próby utrzymania ciężaru ciała mięśniami szyi i karku.
Patrzę na jego oczy. Są zamknięte. Ciekawi mnie czy podczas umierania zamknął
oczy, czy zostały one
zamknięte przez kogoś, po zdjęciu mu z głowy czarnego worka, może gdyby były
otwarte można by coś z nich odczytać.
(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz