czwartek, 18 grudnia 2014

Didaskalia

Publiczność zasiadła na miejscach
Główny aktor również gotowy
Kwiaty na czerwonych kurtynach
Poszły w górę
Wyszedł narrator tępogłowy

Aktor po nim wczuwa się w rolę
Wygłaszając wyuczony monolog
Teraz artystka na tę scenę wchodzi
Wysoko się śmieje, wylewa na tamtego sok
Wyciera go, przeprasza, udając głupią, go uwodzi

Klakierzy biją brawo
Publika idzie za ich przykładem
Wszyscy znudzeni wiedzą, że jest nieklawo
Ale tak trzeba, wiec uśmiechają się jadem

Aktorzyna się opamiętał
Zamknął suflera w budce
Usta mu zakneblował
I go podpala, a już wkrótce

Wskakuje na scenę
Wypowiada własne zdanie
Choć wie, że zapłaci za to wysoką cenę
Nieźle mu się dostanie
Krzyczy, że ma dość
Elicie się to nie podoba
Dadzą mu nieźle w kość
Pomidorami obrzucają chłopa

Klakierzy nie wiedzą co robić
Publika w duchu podziwia aktora
Lecz elicie nie można się narazić
Więc co szkodzi rzucić tego pomidora?

środa, 17 grudnia 2014

Ekran

Znieczuleni promieniami
Z za obudowanego szkła
Staliśmy się odrealnieni
Na widoczne znaki zła
Wyświetlane na gazowym
Bezwonnym ekranie
Z co rusz odcinkiem nowym
Boleści nieznajomego, połykamy danie

Leży ktoś w korytarzu
Z na wpół otwartymi oczami
A obok dźwięki twego marszu
Dobijasz go obojętności kopniakami

Patrzymy i bezwiednie nie czujemy
Bo to wyreżyserowane
Jakiś bohater, którym się nie staniemy
Ich wybroni- przez scenarzystę będzie to dane

Jednak, gdy się sami znajdziemy
W tym, najwyższej generacji kinie
I pod super jakością obrazu padniemy
Z wrażenia nasz dubler zginie
A my w gwiazdorskiej garderobie
Zmienimy makijaż na nieczułą obudowę
Nieszklanego ekranu

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Jak to jest?

Zastanawiam się
W twych źrenicach szelest
Więc ty też się
Zastanawiasz
Co się czuje
Gdy kogoś niczyjości pozbawiasz
W głowie pomysł mi się snuje
ZROBIĆ TO
Może Z nim lub z nią
Niewiadomo po co
SKOŃCZYĆ z tą
Ich kłamliwą podróżą
Nie będącą ich własnością
Jak to jest?
Zastanawiasz się
W tym jest ukryty sens
Powiadomię cię
W medytacji recypacja nastąpiła
Tej tajemnicy
Że jest to tylko chwila
W posiniaczonej nieświadomością piwnicy
Bierzesz narzędzie
Stoisz nad nim
Niziutkie spojrzenie rozbija stojąc w rzędzie
Siniaki twej pustej ściany, GNIJ!
Krzyczysz zdobywając minę twardziela
I puszczasz przezroczysty wachlarz
Z nieheblowanego drewna
Część niczyjości wypływa przez jego twarz
Jeszcze chwila ostateczności
A w niej zetknięcie się resztek
Sinych ścian i niewładności
Z rozkładających się pierwiastków setek
I przekuwasz go kantem
Swego wzroku
Wstrzymujesz oddech porażony jakby batem
Skręconym z charknięć tego leżącego na boku
Człowieka- znaku słabości
Ale ten słaby na chwilę obdarza cię oddechem
Własnym, bo swojego nie miałeś, twe myśli jak kości
Bez mięśni nieruchome zadały straszliwy ból i z bolącym bebechem
Nastał koniec

Jesteś zwycięzcą
Zwycięzcą? Przecież nie było walki
A on
On już niczego nie ma
Prócz jednego
Jedynego widoku
W postaci twojego zdjęcia
Będzie cię zawsze miał, na wieczność
Przed oczami swej duszy
A ty
Odwracasz się i idziesz
Utopić czarną winę
W ciemnoczerwonym winie
Teraz już wiesz
Jak to jest
Chcesz to nadal zrobić
Czy chcesz to nadal zrobić?
Czy może chcesz
Mnie i jedynie mnie
WIDZIEĆ
PRZEZ WIECZNOŚĆ?

Didaskalia

Didaskalia to cykl wierszy powstałych jeszcze wcześniej niż teksty publikowane tu do tej pory. Był to okres pomiędzy latami 2002-2005, a ja stawiałem pierwsze kroki w pisaniu.
Cykl ten emanuje groteskoteatralnością, o czym za niedługo się sami przekonacie.
Miłego czytania.

sobota, 13 grudnia 2014

2006-2008

Zaprezentowany tutaj ostatnio utwór "Bezmyśl", nie jest bynajmniej oznajmieniem niemocy twórczej, czy też rozstawania się z pisaniem. Jest to tekst, który powstał pewnej nocy, tak jak z resztą wszystkie moje teksty oraz zakańczał on tom zaprezentowanych tutaj opowiadań.
Tekst ten stanowił koniec pewnego etapu mojej twórczości, przypadającej na okres lat 2006-2008 i obejmującej między innymi teksty opublikowane tutaj, czyli cykle poezji, wspomniane wyżej opowiadania, a także wydany tomik "Trumna i te całe ceregiele".
Zapraszam do dalszego czytania.

środa, 10 grudnia 2014

Bezmyśl

Nie wiem co mógłbym jeszcze napisać. Tak właściwie to, co ja mogę wiedzieć o śmierci? Chyba nic. Czemu więc się dziwie temu, że nie wiem co napisać, bo te opowiadania są przecież o śmierci. Właściwie to dziwię się sobie, że w ogóle coś napisałem, wydaje mi się to nawet co najmniej dziwne. Czemu w ogóle zacząłem je pisać, wiedząc, że przecież będą o śmierci? Chyba jestem jakiś dziwny, zresztą to chyba nie jest żadna nowina, bo zawsze byłem dziwny, delikatnie mówiąc. Właściwie to jestem popierdolony na maksa, bo czemu teraz to piszę to też nie wiem. Śmieszne co człowiek wymyśla podczas, gdy chce sobie po prostu od tak coś popisać. Zauważa się wtedy bezsens i głupotę swojej aktywności umysłowej w dziedzinie kreatywności. Tylko, że czasem nawet pomysły na pisanie bezsensownych głupot powoli zaczynają się wyczerpywać. Wtedy zaczyna się prawdziwa pustka. Samotność szarych komórek, które nie mają ochoty ze sobą współpracować by stworzyć cokolwiek i tak powstaje cisza. Bezmyśl, w której zamknięte są wszystkie słowa bez możliwości ucieczki. Bezmyśl to wiezienie słów. Myśli buntują się przeciw swym stanowiskom i funkcją jakie spełniają w procesie twórczym. Niektórzy nazywają to niemocą twórczą, zgrozą wszystkich artystów i twórców. A jakby tak nauczyć się tworzyć bez myśli… ominęlibyśmy tę przeszkodę. Trzeba przyznać, iż całkiem nie taki głupi pomył. Tylko jak to zrobić? Tego jeszcze na razie nie wiem, ale będzie trzeba nad tym pomyśleć.
Tak… tylko jak można myśleć przeciwko myślom? Myśli na pewno się na to nie zgodzą.